Kolejna moja opowieść. Zachęcam do czytania, a także byłbym wdzięczny za skomentowanie. Dziękuję! 👨
Siła
Deszcz padał przez wydawać by
się mogło całą wieczność.Dodatkowo jeszcze wiał silny wiatr, który wył
(zwłaszcza w windzie!). Wył tak niemiłosiernie, że bębęki w uszach chciały
pęknąć.
W tych warunkach musiałem wyjść do sklepu,
gdyż brakowało mi dosłownie wszystkiego. Nawet chleba nie miałem.
Założyłem więc kurtkę. I
wyszedłem, aby rzucić wyzwanie pogodzie. Ludzi prawie w ogóle nie widziały me
oczy. Jedyne co spostrzegłem,, to liście bawiące się z wiatrem w berka. A może
to było na odwrót: może to wiatr bawił się z liścikami? Mniejsza o to.
Szedłem tak przez dłuższą
chwilę.
Nagle, zostałem uniesiony w
górę przez bliżej mi nie znaną siłę. Strach przeszedł mi przez plecy dopiero po
osiągnięciu poziomu 5000 metrów nad poziom ziemi.
- Halo! Dokąd mnie do cholery
unosisz?! – zapytałem lekko poirytowany.
Lecz siła milczała jak
zaklęta. Wciąż wyżej i wyżej! Zatrzymała
się dopiero na poziomie 10.000 metrów nad poziom lądu stałego.
- O, nie! Nie puścisz mnie
teraz?! - krzyknąłem.
Irytacja pomieszała się
z paniką. Ale czułem silne podniecenie.
Nie wiedziałem, co ona ode
mnie chce. Widziałem obrazy z lotu ptaka. Jak bym miał zamiar skoczyć ze
spadochronem. Z tym, że ja spadochronu nie miałem i to mnie najbardziej
przerażało. Nie mogłem nic zrobić. Czułem się jakbym był w czarnej .....
I się obudziłem zlany zimnym
potem. A serce waliło mi z szybkością błyskawicy.
Koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz