Niewiarygodne przygody
Mumiego
Rozdział I
W średniowieczu wiele było niewyjaśnionych przygód. Jedną z nich przeżył niejaki Mumi,
zwany Mumiokiem.
Przywiązany do torów kolejowych, przez
poborców podatkowych, czekał na niechybną śmierć. Mumio chciał żyć, więc, ze
wszystkich sił pragnął rozciąć sznurkowe kajdany. Nie było to łatwe i miał
coraz mniej czasu...
Kolej towarowa powoli sunęła
po torach. Maszynista z oddali zaczął trąbić, podczas gdy Mumiok piłował o
brzegi torów kajdany na obręczach dłoni.
Dobra, dłonie miał już wolne.
- Teraz jeszcze kostki ... –
przynaglił się.
Kolej była w odległości kilku centymetrów,
kiedy Mumiemu udało się wyswobodzić. Przekoziołkował w bok i uchronił się przed
rozjechaniem.
- Uratowałem się! – zawołał
radośnie, po czym dodał ponuro
- Ale skąd ja wezmę tyle
pieniędzy?
Usiadł ciężko na piasku i
zaczął się zastanawiać nad podjęciem pracy, aż nagle ... oczy Mumiemu się
rozjarzyły. Ujrzał bowiem kopalnie złota! Co prawda była opuszczona, ale ... co
kopalnia złota, to kopalnia złota!
Na pierwszej ścianie było tyle złota, że mógł
zapałacić wszystkie podatki z nadwyżką. Schował sztabkę złota do kieszenie,
wcześniej upewniwszy się, czy to prawdziwe złoto. Tak, złoto było prawdziwe,
ale, ni to z gruszki, ni z pietruszki usłyszał – Kto zakłóca sen
trolla? Chcesz złota, musisz najpierw zmierzyć się ze mną! Jeśli wygrasz,
kopalnia będzie twoja! – powiedział.
Mumiok, czuł pod skórą, że z trollem
nie ma żartów. Ale jeśli wygra, kopalnia będzie jego i będzie mógł spłacić
wszystkie podatki. To go napędzało do walki o kasę. Troll, choć zwalisty i
mocarny, to jednak okazał się bardzo głupi. Mumio zorientował się się na
początku walki i dało mu to gigantyczną przewagę. Troll, nie miał żadnych super –
mocy, którą posiadał Mumio: Po sylabicznym wypowiedzeniu swego Imienia stawał
się smokiem. Spróbował jej użyć ...
Troll zbaraniał i uciekał
gdzie pieprz rośnie. Mumiok wszedł do głębi kopalni. Na pierwszy rzut oka
widać było, że od x leci nikt tu nie pracował. Bowiem, kopalnia była zalepiona
pajęczymi sieciami, niektóre wagoniki były poprzewracane.
Nagle, usłyszał śpiewy. Skrył
się za wagonikiem i nadsłuchiwał
- Hej ho, hej ho! Do pracy by
się szło! – to były krasnale.
- Widocznie po po pokonaniu
trolla, obudziłem je z letargu, czaru! - powiedział odkrywczo.
- Witaj najłaskawszy Panie!
Dziękujemy, że nas wyswobodziłeś z mocy czaru uśpienia. Jesteśmy do Twych
usług - rzekł krasnal, który
wyglądał Mumiemu na szefa krasnoludzkiej szajki.
Mumiok był zaszokowany, ale i
dumny z siebie.
- Pracujcie dla Mumiego, a
nie zaśniecie! – rozkazał zacierając ręce
- Teraz będę miał
z czego zapłacić podatki!
Rozdział II
Mumio zostawił krasnale w
kopalni, a sam udał się do tawerny.
Musiał jakoś wrzucić na luz po swoich dotychczasowych przygodach. Ogromniasty
kufel piwa postawiła przed nim barmanka Sarko. Była piękna.
- Wyglądasz jakbyś przeżył
sporo – zaczęła.
- Bo faktycznie nie lada
przeżyłem. – odpowiedział jej.
Sarko była bardzo
zaciekawiona, więc Mumiok zabrał się do wygrzebywania wspomnień. Opowiedział
jej o swoich długach, jak o mały włos nie został rozjechany przez pociąg
towarowy, o uratowaniu się, o swej ciężkiej walce z trollem i wreszcie o
odnalezieniu kopalni złota! (lecz nic nie wspomniał jej o swej super – mocy), o
śpiących, zaklętych krasnoludkach i o tym, że gdy je obudził, pracują dla
niego.
- To niesamowite! – Sarko
była zaszokowana, a jednocześnie, od pierwszego wejrzenia poczuła ciągoty na
Mumio. Mrugała do niego, uśmiechała się i krótko mówiąc miła dzikie rządze.
Mumiok lekko się upił, a wtedy Sarko przystąpiła do działania
- Może chciałbyś pójść ze mną
na pięterko? – zaczęła go kusić, podnosząc wciąż wyżej swą suknie, pokazując
długie, seksowne nogi.
I tylko tyle Mumiok
zapamiętał z tego wieczora, choć to poniekąd i tak dużo.
Rano, Mumio obudził się w ramionach Sarko
- Ach Mumi, byłeś boski! –
zaczęła go chwalić i nieustannie całować. Mumiok przypomniał sobie o kopalni,
o krasnalach i wyznał
- Cóż moja Droga, nasze drogi
się złączyły, teraz muszą się rozłączyć – powiedział filozoficznie.
- Ale jakże to? Przecież
mogło być tak pięknie!.. – wyobraziła
sobie Sarko.
- I było, ale na mnie czekają
krasnale w kopalni – wspomniał Mumio, wkładając odzienie.
- Lecz nigdy Cię nie zapomnę!
Mumio pogalopował do
kopalni. Na miejscu krasnale pracowały wydajnie.
- Wydobyliśmy już potrzebną
kwotę – powiedział szef szajki, wskazując na sakwę pełną złota – I dalej
będziemy pracować do końca świata!
Mumi wziął od niego worek,
uprzednio mu/im dziękując.
Popędził, więc do urzędu
podatkowego. Gdy poborca tylko go zobaczył, najpierw był gotów obie ręce mu
obciąć. Jednak, kiedy pokazał mu sakiewkę pełną złota, wyraźnie złagodniał.
- Mam szczęście! Dziękuję,
Bóg Cię zesłał! – powiedział i wlepił Mumiokowi siarczystego buziaka.
Mumi wytarł twarz w sukmanę,
jakby to był najgorszy z możliwych rodzajów podziękowań.
Mumio powoli wracał do
kopalni. Po drodze zatrzymał się w lesie żeby przy drzewie odpocząć. Zapadł w
długi sen. Zbudziwszy się, odkrył, że w krajobrazie coś uległo zmianie. Otóż,
wszystkie liście w lesie, zmieniły barwę na wyblakłą, matową.
Mumiemu się to nie spodobało.
Znów wypowiedział magiczne zaklęcie
- Mu – mie – go!
- stał się smokiem, wzbił się
w powietrze (ponad korony drzew) i swym smoczym okiem ujrzał chatkę baby jagi.
Z komina wydobywał się wielokolorowy dym ...
Rozdział III
Smoczym basem zaczął
- Cóż wyprawiasz wiedźmo?! -
spytał.
- A co Cię to obchodzi? - Baba
Jaga nie należała do osób zbyt uprzejmych. Mumio jednak, miał odpowiedź dla tej, nie miłej pani
- Gadaj, albo
puszczę z dymem chatę i Ciebie! – zagroził.
Czarownica wyszła przed chatę, spojrzała w górę i
nogi się pod nią ugięły.
- Nie! Nie rób tego... – ton
jej głosu diametralnie się zmienił.
- No więc gadaj! – smok
oddychał przez nozdrza z których czuć było zapach dymu ogniska.
- Uśpiłam las ... – w końcu
się przyznała.
- To teraz go obudź, albo...
– smok przynaglił ją
- Ale ...
- Żadnych ale! – zaprotestował
stanowczo.
- No dobra – odparła czarownica
i z ciężkim westchnieniem.
Zabrała się za odczarowanie.
Smok zaczekał nad chatką baby jędzy, aż liście drzew znów się zazielenią
- I żeby mi to był ostatni
raz! – powiedział odlatując.
Przed kopalnią smok
znów zmienił się w Mumioka. Nie chciał przecież wystraszyć krasnali.
- Wydobyliśmy cztery wagoniki
pełne złota, najłaskawszy Panie! (...) - powiedział szef krasnoludzkiej bandy.
Mumiok przyjął, podziękował i
przyjął kurs na piaszczyste wybrzeże.
W między czasie, złodzieje,
obrabowali tawernę, zostawiając Sarko bez grosza przy duszy.
Mumio na plaży znalazł
artefakt: czterolistną koniczynę, przynoszącą szczęście. Choć czuł się
szczęśliwy, pomyślał o Sarko. Pytał morza jak jej dziś idzie praca w tawernie,
czy nie jest zmęczona albo znudzona.
Morze jednak milczało jak
zaklęte, albo skrywało jakąś tajemnicę...
Zdecydował ostatecznie, że odwiedzi
ją i dziś. Skierował się na północ, gdzie znajdowała się tawerna.
Będąc całkiem niedaleko, ujrzał ją na schodkach. Podjechawszy bliżej,
spostrzegł, iż twarz ma schowaną w dłoniach, a jeszcze bliżej, że płacze.
- Czemuż płaczesz
najłaskawsza pani? – zapytał na powitanie.
- Mumio?! To naprawdę Ty? –
powitała go śmiejąc się przez łzy.
Opowiedziała mu o napaści na tawernę. Na co on
jej odrzekł:
- Nie smuć się kochana! Twój
rycerz wiezie Ci złoto i artefakt z plaży.- Mumio wręczył jej
czterolistną koniczynę i sakiewkę złota.
- Dziękuję! - uśmiechnęła
się przez łzy.
Otarł je i przytulił ją do
piersi. Długo tak trwali, aż w końcu odezwała się Sarko
- Zabieraj mnie ze sobą, gdy
idziesz w bój. Chcę być zawsze przy Tobie, nie ważąc na niebezpieczeństwa. –
wyznała.
- Dobrze, ale musisz coś o
mnie wiedzieć. Jestem... – zawahał się – Jestem zaklęty w smoka.
- Ale jak to możliwe? – jej
oczy wyraźnie się powiększyły.
- Mu – mie – go –
wypowiedział magiczne zaklęcie i zmienił się w smoka.
Rozdział IV
- I co, teraz mi wierzysz? –
spytał smok.
Sarko była zbyt
podekscytowana i oszołomiona, żeby odpowiedzieć. Więc, tylko pokiwała głową.
Smok Mumiok zasugerował
- To może zechciałabyś
przelecieć się na moim grzbiecie? – zasugerował.
- Tak! Tak! To będzie
nadzwyczajne! – ucieszyła się Sarko i w oka mgnieniu wgramoliła się za łep
smoka.
- Gotowa na nieziemski lot? –
zapytał Mumiok-Smok.
- Jak nigdy w życiu! –
odrzekła.
Wzbili się w powietrze. Sarko
głośno komentowała:
- Jest fascynująco!
Niesamowicie! Pięknie!
- Uwaga, trzymaj się mocno! –
ostrzegł i zrobił piruet w powietrzu.
Sarko była w siódmym niebie.
Wciąż krzyczała jak dziecko:
- Jeszcze raz, proszę... – do
nieskończoności zdawało mu się, że powtarza i śmiała się, gdy on spełniał jej
prośbę.
Bezuprzedzenia zauważyli, że
połać zaczarowanego lasu stanęła w płomieniach.
- Co robić? – spytała
przerażona Sarko.
- Nie martw się! W pobliżu
jest morze.
Smok wziął do pyska dużo wody
(ale trochę zostawił) i wypluł nad magicznym lasem. Tuż po ugaszeniu, las bardzo szybko sie zregenerował. Rośliny wtepędy wypuściły liście, i zaczarowany las znów się zazielenił.
Wszystko wyglądało jak przedtem.
- Coś podobnego! - Sarko była
rozemocjonowana.
- I jak Ci się podoba? – spytał
smok swoją pasażerkę.
- Śliczne widoki i magiczne
podróże! Dziękuję Ci Mumio – Smoku – i pocałowała go w łuskaną szyję.
- Łał! Nikt jeszcze mnie nie
całował w to miejsce! – wyznał.
Jak grom z jasnego nieba
ujrzeli błyskawice, następnie usłyszeli grzmoty i lada chwila rozpętała się
potężne oberwanie chmury.
- Ląduj! – zapiszczała Sarko.
- Mam inny plan. –
enigmatycznie rzekł smok i wzbił się wyżej ponad deszczową chmurę.
Sarko po raz kolejny była wielce zdumiona. Nie wiedziała, co powiedzieć. Mumio jednak poznał ją na tyel,
iż wiedział co odpowiedzieć
- Nie ma za co, moja Droga!
Sarko wtuliła się w smoka i
lecieli sobie tak po prostu.
Znienacka, wyrósł przed nimi
olbrzymi pałac.
- Co to takiego? – zapytała
Sarko głodna wiedzy.
- Nie wiem! Po raz pierwszy
na oczy widzę tą budowlę. – smok też wyglądał na zaciekawionego.
- Ty, patrz! Coś tutaj jest
napisane – wypatrzyła Sarko.
-„Pałac Złotych Tytanów“! –
odczytali oboje i złota brama zaczęła się powoli otwierać.
Pierwsza z szoku wyszła
Sarko
- Zagłębimy się do środka? –
zapytała.
- Czemu by nie – powiedział.
I zniknęli w jasnościach
pałacu.
.
Rozdział V
Na dworze Pałacu Tytanów
trwał nieustanny werbunek i szkolenie. Tytani strzelali piorunami do celu.
- Czy chciwlibyście kupić i
wyszkolić Tytana/Tytanów? – spytał dworzanin, który wyglądał im na sprzedawce.
- Czemuż by nie? – Smok
spojrzał na Sarko. – W jedności siła!
Kupili dziesięć jednostek
Tytani na początek. Wyszkolili i zapewnili im wikt i opierunek. Zlecieli na
ziemię, a Tytani, olbrzymy zeszli po chmurkach i ustawili się wszeregu.
- 5 –cioro z Was niech
idzie na zwiady, a druga piątka niech nas strzeże! – rozkazał Mumiok – smok.
- Mu – mie – go! – zaryczał
Smok i znów powrócił do człowieczych kształtów.
- No, a teraz już nic nam nie
przeszkodzi do bycia razem! – ucieszyła się Sarko.
Nieoczekiwanie poczuli, że ziemia się pod nimi
trzęsie, a potem usłyszęli erupcje wulkaniczną
- Co to było? – spytała
przerażona.
- Mnie coś wygląda, że to
uśpiony wulkan się uaktywnił i zaraz wytryśnie zeń lawa. .. – ostrzegł Mumiego.
– Ogłaszam ewakuację! – Mumi powrórnie zmienił się w smoka i rzucił do Sarko i
krasnali
- Kto chce przeżyć, zapraszam
na mój grzbiet!
Wszyskie krasnale (a było
ich około setki) w szybkim tempie usiadły, Sarko jak przywódca siadła okrakiem
na szyi i wzbili się w powietrze, gdy z wulkanu wytrysnęła lawa i zalała
wszystko w okół.
- Straciłem Tytanów ... –
przygnębiająco orzekł Smok.
- A nie żal Ci kopalni złota?
– z goryczą spytała Sarko.
- Nie aż tak bardzo. Złota
trochę jeszcze mam, a krasnale, to jednak istoty żywe.
Lecieli nad grubą warstwą zastygłej lawy,
magmy.
Smok poleciał do góry, do
Pałacu Złotych Tynanów, gdzie znów zwerbował tym razem 20-u żołnierzy.
Zlecieli na Ziemię, która wyglądała jak
pokryte magma bobośka (nie wiadomo co).
Były one dość duże, płaskie,
w kolorze czarnym. W dodatku dość nie przyjemmnie pachniały.
Wszędzie ich były chmary.
- Co to jest? O fu! – Sarko
zadała retoryczne pytanie.
- Nie wiem! Myślisz, że to ma
jakiś związek z czarami? – głośno zastanawiał się smok – Mumio.
- Myślę, iż tak! Lećmy do
chaty Baby Jagi! – zapowiedziała złowieszczo Sarko.
Będąc nad chatą, ze Smoka
zeskoczyli po kolei Tytani (tworząc formację bojową tzn. Otoczyli chatę
z błyskawicami w rękach, Sarko zeskoczyła ostatnia. Umówili się ze
Smokiem, że da mu znak.
Zapukała do drzwi
- Czego? – Jędza znów była
wzburzona – To znowu Wy, psujecie mi całą zabawę!
I już miała kaprys zamienić
Sarko w kamień, kiedy chochorda Tytanów powstrzymała ją
- Lepiej nie próbuj swych
magicznych sztuczek, wiedźmo! Jesteś osaczona.
Rozdział Vi
Porwisty wiatr miotał chatą
wiedźmy, jak gdyby chciał przymusić Babę Jagę do kapitulacji.
Czarownica się nie poddała,
więc Smok rozkazał
- Do Ataku!
I burza błyskawic spadła na
jej chatę. W tym samym czasie Smok rozdziawił paczę pokazując ostre jak
brzytawa zębiska i zazionął ogniem. Chata wiedźmy stanęła w płomieniach.
- Czy myślisz, iż
zgładziliśmy wiedźmę? – spytała Sarko, tak jakby powątpiwając.
- Nie sądze. Lecz na pewno
pozbawiliśmy ją księgi czarów i prawdopodobnie różdżki... – odpowiedział Smok.
- Polećmy gdzieś, gdzie można
się zrelaksować. – zażyczyła sobie Sarko.
- Znam takie miejsce. Cała na
„Smoczą Jamę“! – zakrzykną radośnie smok.
„Smocza Jama“ – okazała się
być ekskluzywną kurortem restauracyjnym z mnóstwem atrakcji m. In.
Masażem, siłownią, basenem, barem i wieloma daniami do wyboru np. Baran
zapiekany z wełną. Lecz były też i „ludzkie dania“ na ostatniej stronie
menu.
Sarko wzięła kotleta
schabowego , a Smok zadowolił się baranem. Do popicia oboje wzięli piwo Smok.
Po jedzeni skorzystali z z wszystkich atrakcji resortu, apominając o
zbędnych kilogramach. Mieli przy tym ubaw po uszy.
Smoczycy Chrapko wyraźnie
spodobał się Smok – Mumiok.
Brutalnie odciąągnęła Sarko
na bok
- Czy my się nie znamy? Twoja
paszcza wydaje mi się znajoma!
- Nie przypominam sobi, ale
... Smok Mumiok przeciągnął swą wypowiedź – piwo Smok dla wszystkich na mój
koszt!
W barze najpierw zapadła
cisza jak makiem zasiałWszystkie smocze oczy (a bar był pełny) zwrócone zostały
na stolik przy którym siedzieli Sarko i Mumiego. Szok na całego!
A potem Smoki zaczęły ich
uwielbiać! Podrzucały nimi i krzyczały
- Niech żyją Smok Mumiego i
człowieczyca Sarko! – skandując wielokrotnie.
- Wiesz Mumiego, ta sława
zaczyna mi się podobać! – Sarko była wyraźnie zadowolona. Mumi potwierdził
przekrzykując tłum
- Mumkowi już się podoba! –
Zaryczał radośnie.
Smok Ugoma, który był dla
smoków szefem baru zaproponował im przyjaźń. Przyjęli ofertę, ale nie zgodzili
się na zniżkę piwa, co bardzo zdziwiło Ugomę.
- To co chcecie wzamian? –
wyglądał na niepocieszonego.
- Przyjaźń to najlepsza
rzecz, jaką można zaoferować! – powiedzieli w tym samym momencie Sarko i Smok –
Mumiok.
Rozdział VII
Następnego dnia Sarko olśniło.
Wpadła bowiem na pomysł, żeby zmienić bar, po prostu odnowić go. Razem
z Mumimpomalowali ściany, tworząc na nich rysunki o przyjaźni
smoczo-człowieczej., ludzkiej. Ponadto kupili od drwala zaczarowane deski
(tartak znajduje się w zaczarowanym lesie), z których w szybkim czasie
sporządzili nowe krzesła i stoły. Miały w sobie magię! Nad wejściem zaś
umieścili napis „Niesamowity bar u smoka“. Wejście było jak jama.
Pierwszymi gośćmi którzy przybyli były
oczywiście smoki... A raczej jeden samok, tylko że dwugłowy.
- Piwo Smok, proszę! –
powiedziała pierwsza głowa.
Druga głowa wyglądala na
poddenerwowaną
- Gamio, głuptasie! Nie
możesz tyle pić, bo ... – przerwała, ażeby podnieść sobie ciśnienie – Bo i
mnie się udziela! – i obie głowy rozchichotały się niemiłosiernie.
A ich chichotanie opanowało wszystkich gości
„Niesamowitego baru u Smoka“. Nawet Mumio-Smokowi i Sarko zarykiwali się do
łez. Jednym słowem otwarcie baru przyniosło wszyskim wielką korzyść. Jedno, co
mogło wydawać się dziwne gościom,
- Dlaczego wszystko (jedzenie
i picie) było darmowe? - na całe
szczęście, nit z gości takiego pytania nie zadał (czy to ze strachu, czy
były jzkieś inne powody?
Różni goście wpadali do
„Niesamowitego baru u Smoka“. Jedni chcieli napić się darmowego piwa Smok i
pogaworzyć we własnym gronie. Inni zaś, siadali przy barze i gadali
z właścicielami. Interes szedł pełną parą!
Bar był czynny codziennie od
9 do 2 – 3 w nocy. Od czasu do czasu zdarzały się burdy, a nawet pożary! Więc,
Sarko i Smok – Mumiok byli w ciągłym pogotowiu. Męcząca praca zmusiła ich do
zamknięcia baru w jeden dzień w tygodniu.
W krótce Sarko zaszła w ciąże. Po upływie
dziewieciu miesięcy urodziła dwoje słodkich dzieci, którym nadali Imiona Gumo i
Akros.
Były to normalne dzieci o
nadludzkich zdolnościach. Potrafiły latać, zmieniać oczy na smocze i ziać
ogniem! Ta ostatnia zdolność jednak przychodziła im tylko, gdy się
zdenerwowały.
I tak „Niesamowity bar u Smoka“ przyniósł
Mumiokowi i Sarko nie tylko w większości zadowolonych klientów, ale również i
rodzinę.
Od czasu do czasu zamykali bar i latali na
grzbiecie smoka w różne zakątki średniowiecznego, zaczarowanego świata. A ich
niesamowite przygody się powiększały.
I żyli niesamowicie dlugo i
smoczo szczęśliwie.
Koniec!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz